sobota, 5 listopada 2022

Wulkan, Słowianie i koniec starożytności

Kiedy 1500 lat temu Cesarstwo Wschodniorzymskie rządzone przez Justyniana I przeżywało szczyt potęgi, nikt nie przypuszczał, jak szybko i gwałtownie skończy się okres pomyślności gospodarczej i niedoścignionej militarnej siły. Cesarstwo Rzymskie na zachodzie wprawdzie upadło i stało się łupem plemion germańskich, ale zamożny wschód ze swoimi bogactwami i potężnymi miastami trzymał się świetnie. Wędrówka ludów była właśnie w pełnym toku, ale zręcznym politykom i wodzom z Konstantynopola udawał się kierować migracje ludów z północy i wschodu do upadającej, zachodniej części Cesarstwa. Gdy na zachodzie zamierało życie miejskie i komunikacja, niszczała rzymska infrastruktura, a jedynym oparcie ludności byłych prowincji cesarstwa był Kościół chrześcijański, mieszkańcy wschodu nadal się bogacili, handlowali i korzystali z życia.

Justynianowi udało się zabezpieczyć granicę od wschodu i zawrzeć pokój z sasanidzką Persją. Jego wojskom dowodzonym przez Belizariusza udało się odbić północną Afrykę z rąk Wandalów. W Italii wschodniorzymska armia toczyła ciężki bój o wydarcie Rzymu z iokolic z rąk Ostrogotów. Walki były długie i kosztowne, a przewaga była raz po stronie Ostrogotów, a innym razem po stronie Bizantyjczyków. W 532 roku po Chr. cesarz z pomocą swojej energicznej małżonki Teodory i wodza Belizariusza stłumił potężny bunt ludności Konstantynopola, znany jako powstanie Nika. Na stołecznym hipodromie i na ulicach padło wtedy 30 tys. ofiar. Jeszcze na początku VI stulecia popierani przez cesarza Anastazjusza Frankowie powstrzymali ekspansję Wizygotów w Galii w czasie bitwy pod Vouille, podczas której król Chlodwig zabił Alaryka II i zmusił wizygockie wojska do odwrotu do Septymanii. W 522 roku po Chr. bizantyjscy mnisi podróżujący Jedwabnym Szlakiem, przywieźli z Dalekiego Wschodu kokony jedwabników ukryte w wydrążonych laskach, dzięki czemu w państwie Anastazjusza i Justyniana mogła rozwinąć się lokalna produkcja jedwabiu. Scytyjski mnich Dionizy Mały właśnie opracowywał w Rzymie system chrześcijańskiej rachuby czasu, oparty na liczeniu lat od momentu Narodzenia Jezusa Chrystusa. W 529 roku po Chr. św. Benedykt z Nursji założył pierwszą opartą o ścisłą regułę wspólnotę monastyczną na zachodzie i klasztor na górze Monte Cassino w Italii, gdzie przedtem stało pogańskie sanktuarium Apollina. Powstał tak później zasłużony dla chrześcijaństwa i cywilizacji europejskiej zakon benedyktynów.

Wydawało się, że rekonkwista utraconych prowincji na zachodzie jest możliwa, a pomyślność Konstantynopola będzie trwać nadal. Mimo zniszczeń i upadku gospodarczego w wielu regionach, życie ówczesnego świata chrześcijańskiego nie wyglądało ani tragicznie, ani beznadziejnie. Ale jak się niebawem okazało, wydarzenia miały się potoczyć zupełnie inaczej i zaskoczyć wszystkich niemal mieszkańców ziemi.

Na przełomie lat 535/536 po Chr. wydarzyło się coś, co dotknęło większość ówcześnie żyjących ludzi i zmieniło warunki, w jakich toczyło się ich życie, a także warunki, w jakich rozgrywała się późno antyczna aktywność polityczno-gospodarcza. Bizantyjski kronikarz, Prokopiusz z Cezarei odnotował, że „(…) w tym roku miał miejsce straszny omen. Słońce straciło swoją jasność świeciło jak Księżyc i wyglądało, jak w trakcie zaćmienia, dając przytłumione promienie. (…)” (Prokopiusz z Cezarei, Księga Wojen III, IV). Spisywane przez zakonników Roczniki Irlandzkie odnotowały w latach 535-536 po Chr. nieurodzaj i brak chleba na Zielonej Wyspie. Na irlandzkich polach nie zebrano w tym roku zboża i wśród mieszkańców nastał głód. W Chinach, podzielonych wtedy na kilkanaście królestw rządzonych przez dynastie obcego, mandżurskiego pochodzenia, skrybowie zanotowali w swoich księgach osobliwe zjawisko. W lecie zapanowały zimowe temperatury, a na niezżęte jeszcze zboże w sierpniu spadł obfity, gęsty śnieg.  Na Bliskim Wschodzie w tym pamiętnym roku "(…) Słońce było ciemne, a jego ciemność trwała przez osiemnaście miesięcy; każdego dnia świeciła przez około cztery godziny; a jednak to światło było tylko słabym cieniem. (…) owoce nie dojrzewały i wino smakowało jak kwaśne winogrona. (…)", co odnotował w swojej późniejszej kronice, patriarcha i historyk Michał Syryjczyk (XII w. po Chr.). Kronikarz i duchowny Jan z Efezu zapisał, że Słońce zaćmiło się i przez 18 miesięcy nad Azja Mniejszą panował półmrok. Pseudo-Zachariasz z Mityleny także pisze o zmniejszonym znacznie blasku Słońca. Na niebie nad wschodnią Azją, Europą i Bliskim Wschodem pojawiła się gęsta, nieprzenikalna chmura dymu i pyłu. Na wybrzeżu Pacyfiku w Peru nagle wystąpiła ostra susza.

Co spowodowało tak drastyczne i dolegliwe dla ludzi zmiany pogody? Współczesne badania słojów dawnego drewna i rdzeni lodowych odwierconych z lądolodów pomagają odpowiedzieć na to pytanie. W zachowanych próbkach starożytnego drewna z Arizony, Kaliforni, Szwecji, Finlandii i Irlandii widać około 535/540 roku po Chr. anomalię wskazującą na poważne zahamowanie wzrostu. Pierścienie drzewne z tych lat są bardzo cienkie, w niektórych wypadkach prawie niewidoczne. Podobne zahamowanie wzrostu nastąpiło w II tysiącleciu po Chr. tylko w dwóch wypadkach: trakcie erupcji andyjskiego wulkanu Huaynaputina w 1601 roku i w czasie wybuchu wulkanu Tambora w Indonezji w 1815 roku. Szerokość słojów drzewnych zależy głównie od warunków atmosferycznych: temperatury powietrza, wysokości opadów, są one zatem bardzo czułym wskaźnikiem wszelkich zmian klimatu. W sekwencjach słojów z różnych obszarów Świata widać zarówno efekty erupcji wulkanicznych (np. Krakatau z 1883 roku), albo szczególnie ostrej zimy europejskiej w roku 1940. Rdzenie lodowe z Grenlandii i Antarktyki datowane na okolice 540/542 r. (+/- 17 lat) pokazują gwałtowny wzrost ilości związków siarki w atmosferze odnotowany w tym okresie. Dane niewątpliwie wskazują na jedną, lub kilka dużych erupcji wulkanicznych, które nastąpiły w zwrotnikowych rejonach naszej planety.

Katastrofalne zmiany pogody zauważone przez kronikarzy VI w. po Chr. spowodowała eksplozja, bądź seria eksplozji wulkanicznych, które miały miejsce pomiędzy 535 a 543 rokiem po Chr. W czasie wybuchu wulkanicznego dochodzi zwykle do wyrzucenia do atmosfery dużej ilości materii w różnej postaci. Eksplodujący stożek wyrzuca  powietrze odłamki skalne, lawę, rozmaite trujące gazy i pary, a także materiał piroklastyczny. Szczególnie groźne i inwazyjne dla klimatu i środowiska są gazy: tlenki siarki, tlenek i dwutlenek węgla, fluor, chor, wodór, amoniak. Wulkan wyrzuca też sporo materiału piroklastycznego w postaci pyłów i popiołów, który dostaje się do wyższych warstw atmosfery i jest przenoszony przez wiatry nieraz na bardzo duże odległości. Podczas erupcji wulkanu Hekla na Islandii w 1947 roku chmura dymu i popiołu osiągnęła wysokość 27 kilometrów. To samo dzieje się z gazami wulkanicznymi. Niekiedy ilość pyłów wulkanicznych wyrzuconych w czasie jednej erupcji potrafi być przerażająco wielka. Wulkan Tambora w 1815 roku wypluł z siebie 150 kilometrów sześciennych takich materiałów, które gnane wiatrami kilkukrotnie okrążyły kulę ziemską. Gazy wulkaniczne niszczą warstwę ozonową, a ilość dwutlenku węgla wyrzucana przez jedną erupcję wielokrotnie przewyższa emisję tego gazu spowodowaną przez działalność człowieka. Popioły i gazy wulkaniczne dostające się do atmosfery zmniejszają ilość docierającego do Ziemi promieniowania słonecznego, zmieniając klimat naszego globu.

W okolicach roku 535/536 po Chr. miało miejsce kilka sporych wybuchów wulkanicznych. Eksplodowała potężna kaldera wulkaniczna Illopango w Salwadorze (wybuch datowany metodą radioaktywnego węgla C14 na 450 ± 30 lat po Chr.), a także kaldera wulkanu Rabaul/Tavurvur na wyspie Nowa Brytania (Papua-Nowa Gwinea). Wybuch Illopngo zniszczył i przykrył pyłem wulkanicznym kilka pobliskich miast Majów. Obywdie erupcje wiązały się z opróżnieniem wielkiej komory magmowej pod stożkiem wulkanicznym i wyrzuceniem w powietrze wielu kilometrów sześciennych materiału piroklastycznego, oraz ogromnej, trudnej do oszacowania ilości gazów. W przypadku Illopango było to co najmniej 10 tys. km sześciennych pyłu i popiołu. Powstało w ten sposób wielkie jezioro w wulkanicznej kalderze, które jest dziś miejscem, gdzie amerykańscy spadochroniarze odbywają wyczerpujące manewry i ćwiczenia wojskowe. W obydwu przypadkach były to zapewne erupcje typu pliniańskiego, albo Perreta, charakteryzujące się emisją ogromnej ilości pyłów i gazów, które tworzą ogromną chmurę, wysoką na wiele kilometrów, oraz zniszczeniem stożka wulkanicznego. Erupcje wulkaniczne zagrażają nie tylko bezpośredniemu otoczeniu wybuchającego stożka, które jest zwykle niszczone przez lawę i spływy piroklastyczne. Warto pamiętać, ze są one potężniejsze, niż wybuch bomby atomowej. Kiedy w 1883 roku wybuchł wulkan Krakatau, odgłos eksplozji był słyszany w promieniu 1600 km. Gazy i pyły wyrzucane do atmosfery zmieniają na krótszy lub dłuższy czas pogodę i klimat na Ziemi. Kiedy wulkan Pinatubo na Filipinach wyrzucił w 1991 roku 20 mln ton dwutlenku siarki, nad Arktyką utworzył się olbrzymi wir powietrza hamujący napływ zimna na południe. Zaburzenia cyrkulacji atmosferycznej mogą być jednak jeszcze większe i mieć bardziej nieprzewidziane skutki.

Wybuchy z lat 535/536 po Chr. zanieczyściły atmosferę potężną ilością pyłów, popiołu i dwutlenku siarki. Ilość promieniowania słonecznego docierającego do powierzchni Ziemi znacznie się zmniejszyła. Temperatury na półkuli północnej znacznie spadły. Od Irlandii po Koreę ludzie przeżywali zimne i ciemne dni, widzieli jakby zamglone i zamazane Słońce, a w Chinach z nieba spadał pył, który w wielkich ilościach zbierano z pól. Oddziaływani zmian klimatycznych spowodowanych przez erupcje było potężne. Nagłe ochłodzenie spowodowało nieurodzaje w większości regionów rolniczych północnej półkuli. Bardzo ucierpiała Skandynawia i kraje wokół Morza Bałtyckiego, gdzie zapanował wielki głód. Badania drewna z VI w. po Chr. pochodzącego z Alp, Skandynawii, Irlandii i Ałtaju wskazuje na zahamowanie wegetacji na rozległych obszarach Eurazji. W eurazjatyckim pasie stepów, rozciągającym się od Morza Czarnego i doliny Dunaju po Mandżurię zapanowała dotkliwa susza. Koczownicze plemiona mieszkające na trawiastych równinach ruszyły na zachód i południe, w kierunku Europy i Bizancjum. Nieco inne skutki przyniosły erupcje na Półwyspie Arabskim, gdzie zwiększona ilość opadów spowodowała powodzie i zniszczenie słynnej tamy w Marib, kluczowej części systemu irygacyjnego zaopatrującego w wodę Jemen. Potęga południowoarabskich królestw została podkopana, zaczęło wzrastać znaczenie Mekki i Medyny, sanktuariów położonych na dogodnych szlakach handlu. Nastąpił okres gwałtownych wahnięć klimatycznych, kiedy to czasy katastrofalnych powodzi i suszy przeplatały się ze sobą, niszcząc rolnictwo Półwyspu Arabskiego i prowadząc do głodu i epidemii. Bunty i powstania obalały lokalnych królów. Pojawili się nowi przywódcy, tworzący silnie plemienne i religijne związki kontrolujące handel i miejsca pielgrzymkowe.

Nieurodzaj i głód osłabił niemal wszystkie populacje ludzkie na półkuli północnej. Ludzie stali się bardzo podatni na wszelkie choroby. Z drugiej strony deszcze, które w pasie równikowym wystąpiły po erupcjach, sprawiły, że bardzo rozmnożyły się hordy myszy i szczurów we wschodniej Afryce. Bizantyjskie statki często zawijały do portów Etiopii, gdzie kupowano kość słoniową i tropikalne drewno. Na pokład dostawały się lokalne gryzonie, które potem trafiały do egipskich i śródziemnomorskich portów wraz z ładunkiem. W basenie Morza Śródziemnego już od dawna żyły szczury czarne (R. rattus), przenoszące w sierści pchły (Xenopsylla cheopis) żywiące się ich krwią i będące nosicielami różnych bakterii chorobotwórczych. Tym razem pchły zakażały szczury śmiercionośną bakterią chorobotwórczą Yersinia pestis, powodującą ciężką i trudno wyleczalną postać dżumy. Gryzonie i żerujące na nich pasożyty zarażone pałeczkami dżumy przedostały się z Egiptu na pokładach statków wiozących zboże do Rzymu i Konstantynopola, oaz innych portów. Szczury dobrze czuły się w wypełnionych ziarnem ładowniach statków, gdzie mogły spokojnie żerować i rozmnażać się. Po wyładowaniu zboża w dokach zarażone gryzonie zaczęły opanowywać zakamarki największych miast. Epidemia zaczęła się od egipskiego portu Peluzjum, a potem pojawiła się w Konstantynopolu i w Antiochii. Osłabieni mieszkańcy imperium szybko zaczęli zapadać na dżumę dymieniczą. Prokopiusz z Cezarei pisał, że zaraza zaczęła się rozprzestrzeniać począwszy od większych portów. Jej obecność odnotował inny historyk, Ewagriusz Scholastyk z Antiochii. Poznał jej skutki, kiedy był jeszcze dzieckiem. Kiedy był już dorosłym mężczyzną, plaga zabrała mu żonę, kilkoro dzieci i spustoszyła jego posiadłość, na której przez długi czas nie miał kto pracować. W niektórych przypadkach pierwsze uderzenie Yersinia pestis powodowało niemal stuprocentową śmiertelność. Kobiety i dzieci umierały najszybciej i najliczniej. W Konstantynopolu dziennie umierało 10 tys. ludzi. Dostawy żywności z Egiptu ustały na dłuższy czas. W którymś momencie mieszkańcy musieli zaprzestać odprawiania pogrzebów. Zabrakło miejsca do grzebania ciał zmarłych. Wielkie spustoszenie choroba poczyniła na wsi. W wielu regionach zabrakło rąk do pracy na roli. Nie powstrzymało to Justyniana przed zbieraniem większych podatków od zrujnowanych właścicieli ziemskich. Mimo to wpływy z podatków spadały, a ceny zboża wzrosły do niewidzianego wcześniej poziomu. W tym samym czasie działania wojenne bizantyjskiej armii w Italii pochłaniały dziesiątki tysięcy solidów. Budżet imperium stanął na progu bankructwa. Armii w Italii przez jakiś czas nie sposób było wypłacać żołdu, a ośmieleni przez jej kłopoty Ostrogoci przystąpili do kontrataku. W tym czasie zaraza zdążyła już ogarnąć Italię i Persję, a potem dotrzeć do Galii i Irlandii. Kolejne wybuchy epidemii męczyły Bizancjum aż do 767 roku po Chr.

Cesarstwo Wschodniorzymskie było teraz bardzo osłabione. Z tym światem pożegnało się prawie 40% populacji miast. Cesarz sam złapał dżumę, ale pozostając pod opieką najlepszych ówczesnych medyków i mając pod dostatkiem żywności, zdołał się wyleczyć. Kilka milionów jego poddanych zmarło jednak w męczarniach. Bezlitosny władca zdołał na jakiś czas uratować skarb państwa, konfiskując własność tych ofiar zarazy, które zmarły bezpotomnie. Zdołał podwyższyć roczny dochód państwa do 6 mln solidów w 550 roku, i to mimo ogólnego wzrostu płac i wydatków na wojsko. Podbój Hiszpanii, Illirii i rekonkwista Italii dokonała się kosztem wielkich ofiar ze strony mieszkańców imperium. Okazało się jednak szybko, że te podboje nie były trwałe. Pod koniec panowania Justyniana barbarzyńskie zagony z północy zaczęły zagrażać samemu Konstantynopolowi. Przetrzebiona zarazą armia Bizancjum potrzebowała coraz większej liczby barbarzyńskich najemników.

Ochłodzenie, nieurodzaje i zaraza spowodowały niepokoje na północy. Tereny Germanii, Irlandii i Skandynawii bardzo ucierpiały, a ich mieszkańcy w wielu wypadkach postanowili wyemigrować. W Skandynawii wiele osiedli zostało opuszczonych, a diagramy pyłkowe wskazują na porzucanie obszarów rolniczych. Miejscowi zaczęli wrzucać do bagien ogromną ilość złotych precjozów na ofiarę bogom. Plemiona Anglów, Sasów i Jutów wzmogły morską migrację z ubogiej Jutlandii do Brytanii. Na stepie plemiona mówiące językami uralo-ałtajskimi migrowały na zachód, wypierając kolejne ludy w kierunku Europy. Na tereny Kotliny Karpackiej przybyło ze stepów koczownicze plemię Awarów (zamieszkujących wcześniej podnóże gór Tienszan i znanych Chińczykom jako Juan-Juan), które wyparło mieszkających tam dotąd Rugiów, Herulów i Longobardów. Awarowie w porozumieniu z Bizancjum i Longobardami zniszczyli istniejące nad środkowym Dunajem państwo Gepidów, a potem wyparli Longobardów, którzy w 568 roku najechali Italię. Nieco wcześniej Awarowie pokonali zamieszkujących tereny środkowej Ukrainy słowiańskich Antów, którzy wraz ze swoimi pobratymcami, Sklawenami, przenieśli się nad dolny Dunaj. Zaatakowali i zajęli granicę Cesarstwa, a potem zaczęli organizować wypady w głąb Tracji. Od rabunkowych najazdów przeszli niebawem do osiedlania się dużymi grupami na terenie prowincji. Słowianie, ze swoją nieskomplikowaną kulturą materialną wkroczyli na bałkańskie terytoria Cesarstwa Wschodniorzymskiego, które zaraza ogołociła z ludności. Nowi osadnicy zagarniali opustoszałe ziemie i już w połowie VII w. po Chr. niemal całe Bałkany, od Dunaju po Morze Egejskie były zajęte przez Słowian, mimo energicznej kontrofensywy cesarskiej armii. Słowianie dotarli nawet do Azji Mniejszej i niektórych wysp na morzu Egejskim. Szybko asymilowali lokalną, prowincjonalnorzymską ludność, bo przerażona ich najazdem elita zwykle uciekała do Konstantynopola. Mieszkańcy prowincji porzucali dawny sposób życia, kosztowny i obciążony wielkimi ciężarami na rzecz państwa. Przyłączali się do Słowian, przyjmując ich kulturę i język. Także na ziemiach zamieszkanych przez Germanów przyjmował się słowiański model kultury. Sklawinowie wędrowali na zachód zajmując terytoria dzisiejszej Polski, Czech, Słowacji i ziemie aż po Łabę. Wszędzie asymilowali miejscową ludność. W czasie oblężenia Tessaloniki przez Słowian w 617 roku po Chr., mieszkańcy tego miasta wychodzili za mury i przyłączali się do oblegających. Zgnębiona uciskiem podatkowym ludność nie chciała już żyć pod władzą cesarzy. W 626 roku słowiańska armia obległa sam Konstantynopol. Tymczasem na Bliskim Wschodzie trwała przeciągająca się i wyniszczająca wojna Bizancjum i Państwa Sassanidów o Lewant i Mezopotamię. Zniszczone wojną regiony stały się potem łatwym łupem dla arabskich najeźdźców, którzy przybyli w VII wieku.

Oprócz głodu i epidemii, erupcje wulkaniczne w VI w. po Chr. spowodowały także obniżenie się średnich temperatur na półkuli północnej, które potrwało aż do 660 roku po Chr. Skończył się definitywnie rzymski okres ocieplenia klimatu, który trwał od 250 r. przed Chr. Kryzys klimatyczny głęboko dotknął struktury państwowe i plemienne na szerokich obszarach. Nawet w Ameryce Środkowej upadło potężne dotąd miasto Teotihuacan. Czy jednak znaczy to, że historia ludzkości jest całkowicie zdeterminowana przez czynniki klimatyczne i niespodzianki przyrodnicze? Nic bardziej mylnego. Przyroda oczywiście wpływa w pewnym stopniu na warunki, w jakich działają i gospodarują ludzie. Nie należy jednak nigdy zapominać, że ważniejszym czynnikiem w historii jest ludzkie działanie i myśl. Ani w 535, ani w 542 r. po Chr. świat się nie skończył. Życie toczyło się dalej, choć wielu ludziom było może dużo trudniej. W Bizancjum odpowiedzią na kryzys była reorganizacja administracji i wojska. Powstał system temów, prowincji połączonych ściśle z okręgami wojskowymi i gospodarczymi, które pomogły imperium przetrwać ciężkie czasy arabskich i słowiańskich najazdów. Do armii wcielano Słowian, energiczne wysiłki pomogły odnowić ważne regiony rolnicze w Tracji i Anatolii. Bogate Bizancjum było w stanie kupować zboże od Słowian, a także z Syrii i znad Morza Czarnego. Związani z tzw. kulturą praską Słowianie zakładali na ziemiach polskich coraz to nowe osady, złożone z dość skromnych półziemianek. Zasiedlali najczęściej tereny, gdzie gleby szczególnie dobrze nadawały się do uprawy roli. Ale już na przełomie VI i VII w. po Chr. pojawiły się tu pierwsze grody. Na terenie byłych prowincji rzymskich i poza nimi życie gospodarcze i kulturalne podtrzymywał Kościół, który nie dał zginąć najlepszej części dorobku starożytności. W 563 roku po Chr., irlandzki opat św. Kolumban założył sławny klasztor w Iona, gdzie przepisywano stare księgi i sporządzano wspaniałe manuskrypty. Chrześcijańscy misjonarze jeszcze w VI w. po Chr. nawrócili nubijskie królestwa Alodii i Makurii, które aż do XV wieku opierały się naporowi islamu. Pod koniec stulecia papież Grzegorz I Wielki wysłał zakonników z Italii, by nawrócili mieszkańców Brytanii na chrześcijaństwo. 

Literatura

Mizerski W., Geologia dynamiczna, Warszawa, 2006.

Zielski A., Krąpiec M., Dendrochronologia, Warszawa, 2004.

Brooke J.L., Climate change and the course of global history, Cambridge, 2014.

Keys D., Catastrophe: an investigation into the origins of the modern world, New York, 2000.

Rosen W., Justinian's flea: the first great plague and the end of the Roman Empire, New York, 2014.

Toohey M. et al., Climatic and societal impacts of a volcanic double event at the dawn of the Middle Ages, Climatic Change (2016) 136.

Kaczanowski P. et al., Najdawniejsze dzieje ziem polskich, Wielka historia Polski, t. 1., Kraków, 2003.

Sołtysiak A., The plague pandemic c and Slavic expansion in the 6th-8th centuries, Archaeologia Polona Vol. 44 (2006).

Büntgen U. et al., Cooling and societal change during the Late Antique Little Ice Age from AD 536 to around 660, Nature Geoscience 2016.

http://volcano.si.edu/volcano.cfm?vn=343060

http://volcano.si.edu/volcano.cfm?vn=252140


Zmiany klimatyczne pod koniec starożytności

Próbka dębu irlandzkiego ze strukturą słojów stanowiącą zapis zmian klimatycznych w VI w. po Chr.

Zapis zmian temperatury odczytany z zachowanych europejskich sekwencji słojów drzewnych

Jezioro w kalderze wulkanicznej Illopango, Salwador

Wulkan Tavurvur/Rabaul, erupcja w 2009 roku

Wybuch wulkanu Pinatubo na Filipinach, 1991 rok

Dane klimatyczne o erupcji z rdzeni lodowych Antarktyki

Słońce zasłonięte przez opadający pył wulkaniczny

Zachód Słońca na Archipelagu Hawajskim po erupcji Pinatubo w 1991 roku

Konstantynopol w VI w. po Chr.


Rozprzestrzenianie się zarazy z czasów Justyniana

Bakteria Yersinia pestis

Szczątki dwojga Germanów, którzy zmarli na dżumę w VI w. po Chr., Altenerding, Bawaria, RFN

Awarska klamra od pasa, Węgry, VI w. po Chr.

Terytorium Awarów (kolor zielony) w 600 roku po Chr.

Terytorium zasiedlone przez Słowian w VIII w. po Chr.

Rekonstrukcja półziemianki wczesnosłowiańskiej z Krakowa-Nowej Huty

Naczynie słowiańskie z Krakowa-Nowej Huty

Wcześni wojownicy słowiańscy

Św. Kolumban, opat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pierwsza epoka imperiów i końcowy odcinek wczesnej epoki brązu w Żyznym Półksiężycu (ok. 2350/2340-2000 przed Chr.)

Ostatnie trzy stulecia III tys. przed Chr. były okresem rozwoju pierwszych wielkich imperiów, czyli państwa terytorialnych, których kolebką ...